Rodział IV. Niecodzienny, z wielką pasją. ♥
Kiedy ojciec był w domu, nie chodziłam do szkoły. Nie miałam ochoty, albo chciałam spędzać z ojcem czas, zresztą i tak to był koniec roku szkolnego. Szybko ten czas minął. Patryk się nie odezwał, miałam kontakty telefoniczne z Nadią, mówiłam jej, że jestem chora, aby nie przychodziła. Mówiłam tak Nadii, ponieważ nie ogarnęłam się po ostatnim wypadku z Patrykiem. Cały czas o tym myślę, boje się co będzie jeśli to się wyda. Z każdym dniem miałam dość wszystkiego, jednak mój ojciec zawsze mnie pocieszał, chociaż o niczym nie wiedział. Przynosił mi śniadanie do łóżka, to jest wynagrodzenie za to, że wyjechał. Kocham go strasznie. Wstałam dziś z łóżka pełna życia, chociaż ojca nie było, to jakoś potrafiłam zapomnieć o złych rzeczach. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - Myślałam, że to matka, jednak się zdziwiłam.
- Cześć, mogę wejść? - Uchyliły się drzwi i zauważyłam, że to Patryk.
- Wejdź. - Nie chciałam go wyganiać. Chociaż bardzo nie chciałam tego spotkania.
- Słuchaj, długo próbowałem przestać.. no.. wiesz, myśleć o tobie. Ale nie mogę, to jest silniejsze, dlatego też spotykałem się z Nadią, aby zapomnieć o tobie. Lubię bardzo ją, bo to także moja przyjaciółka, zauważyłem też, że się zakochała we mnie, wykorzystałem sytuację. Wiem jaki ze mnie egoista, ale ja nie chciałem źle. Żałuję tego, bo przeze mnie cierpi. Wiem także, że po tym wszystkim nic nie będzie między nami. Eh, wybacz mi o to tylko cię proszę. No i przepraszam.
Pomyślałam "jaki z niego straszny człowiek ". Dalej się nie odzywałam.
- Wiem, że musisz wszystko przemyśleć , ale wybacz, proszę. - Powiedział.
W tym momencie, spojrzałam na niego, on na mnie. Te jego oczy po raz drugi mnie uwiodły.
- Okej, ale na razie nie chcę się z tobą spotykać.
- Dobrze, ja już pójdę, do zobaczenia. - Wyszedł.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić.. On mnie kocha. To jest najgorsze co mogło mnie spotkać, nie chcę go olać ale teraz kiedy wiem całą prawdę, nie chcę się z nim spotykać, nie chcę patrzeć na niego wiedząc, że on może mnie kochać. Będę dla niego przyjaciółką, a on może to całkiem inaczej odbierać. Nie wiem co mam robić, to wszystko mnie przeraża. Poszłam na dół aby zrobić sobie coś dobrego do zjedzenia. Nagle przyćmiło mi w oczach, zakręciło mi się w głowie. Oparłam się ręką o blat w kuchni. Myślałam, że zemdleję. Nie widząc prawie nic, podeszłam powoli do kranu. Nalałam wody do szklanki. Usiadłam na kanapę, łyknęłam wody. Wypiłam około 2 l. wody, po raz pierwszy w życiu, w ciągu paru minut. Po chwili przeszło, lecz ból głowy nadal nie przestał odchodzić. Pierwszy raz w życiu przydarzyła mi się taka sytuacja. To aż dziwne. Może i to przez nerwy, sama nie wiem. Musze przestać myśleć o Patryku i zająć się czymś innym.
Niedługo zakończenie szkoły, odstresuję się u babci na pewno, nie mogę się doczekać tego zapachu wsi. Matka wróciła z pracy. Chciałam iść na górę kiedy usłyszłam.
- Czemu uciekasz? Nie możesz usiąść normalnie, oglądać telewizji?
-Nie. - odpowiedziałam.
- Tak ci ciężko widzieć mnie? - Spojrzałam na nią, nie mówiłam nic nadal. Poszła do kuchni, jak to zawsze po swojej pracy w biurze. Każdy uważa ją za świetną matkę, nienawidzę ludzi, nie znają a oceniają. Moje życie z matką nigdy nie będzie normalne. Chciałabym mieć takie życie jak inni, mają dobre kontakty z matką, a ja? Muszę z nią siedzieć w jednym domu i się do niej nie odzywać. Z każdym dniem coraz gorzej jej mam dość, chociaż nie wiem za co, chyba jeszcze nie wybaczyłam jej po ostatnim dalekim wydarzeniem, jak to, kiedy ją jeszcze strasznie kochałam, zostawiła mnie poprostu samą. Z jakąś opiekunką, ja miałam tylko 10 lat. A ona wyjechała sobie od ojca, ode mnie. Nie wiem czy kiedyś jej to wybaczę. To jest nie wybaczalne. Strasznie byłam senna. Zasnęłam. Wstałam po 4 godzinach, chyba najdłuższy mój sen w ciągu roku. Wyszłam do parku, zaczerpnąć świeżego powietrza. Ujrzałam Jakuba na ławce, palącego fajkę.
- Chcesz zapalić?
- Eh. to nie dla mnie. - Odpowiedziałam.
- Coś jesteś przygnębiona hm? - Zadymał fajką. Poczułam zapach.
- Daj mi to. - Wzięłam od niego fajkę wzięłam w usta. Pociągnęłam. Zaczęłam się krztusić. Nie za bardzo mi to smakowało, ale da się przeżyć, to był mój pierwszy raz. - Mogę jeszcze co nie?
- Pewnie pal ile chcesz. - Zdziwiło go to, bo do mnie to nie podobne. Usiadłam obok niego na ławce, zaczęłam palić, to jedną, potem drugą fajkę. To mnie wciągnęło.
- Daj jeszcze jedną.
- Nie, przestań już, coś ci odbiło. - Powiedział Jakub. Ocknęłam się troche.
- Dobra ja już pójdę.
- Dobra, narazie. - Odpowiedział.
To co zrobiłam, przeraziło mnie. Weszłam do korytarzu, znowu ten ból, przeraźliwy ból. Oparłam się o stół, niespodziewanie zobaczyłam tylko zamazaną matkę. Nic prawie nie widziałam. Słyszałam:
- Ej, co się dzieje, żyjesz?
Nagle, nie wiedząc co się dzieje, zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu.
-Dzień dobry Julko. - Słyszałam głos nieznajomego faceta, który wydawał się lekarzem, którego zbytnio nie widziałam. Chyba podeszła matka, zaczęła mi opowiadać co się stało, po raz pierwszy chyba była lekko smutna, z tego co oczywiście widziałam. A miałam zamazane w oczach, więc nie mogę na sto procent powiedzieć.Mówiła coś, o jakimś cukrze. Nie słyszałam zbytnio, matka zaraz wyszła a weszła Nadia, uśmiechnęłam się lekko.
- Hej, boże, czemu mi nic nie mówiłaś, mogłam do ciebie przychodzić, cała klasa się o ciebie martwi. Patryk nie przyszedł, bo nie mógł, tylko ja mogłam wyjść z lekcji do ciebie. Jak to się stało, że ty zemdlałaś? Co się dzieje, Julka? To wszystko przeze mnie i Patryka, przez ojca, matkę? Nie martw się, śpij lepiej, będzie dobrze. - Uśmiechnęłam się powtórnie, zamknęłam oczy. Obudziłam się pare godzin później, późnym wieczorem, na dworze było strasznie ciemno, kompletnie nie pamiętałam co się stało.
-Czeeść. - Przetarł ręką mi po puliku, odsunęłam głowę na bok, aby uniknąć głupich sytuacji. Teraz wiedziałam, że to Patryk. - Jak się czujesz?
- Nie wiem. - Jakoś wykrztusiłam te słowa.
-Przepraszam za wszystko. Kocham cię. - I wtedy spojrzałam prosto w jego oczy, piękne oczy. Ja go przecież też kocham, to nie możliwe. Zbliżał się do mnie, zamknęłam oczy. Chciałam tego pocaunku. Usłyszałam pukanie, Patryk szybko się odsunął. Wszedł lekarz.
- Chłopcze, czy mógłbyś wyjść? Muszę porozmawiać z twoją dziewczyną.
- Proszę pana, nie, to nie.. - Okropnie się zawstydziłam.
Lekarz przerwał.
- Dobrze, dobrze. - Uśmiechnął się. Rozbawiło mnie to, chociaż ukrywałam uśmiech. Patryk wyszedł.
- Masz cukrzycę. Nie masz o co się martwić, bo to choroba nie straszna, masz w najmniejszym stopniu.
- Słucham? Ja? To chyba nie możliwe. Nie jadam słodyczy zbytnio, zjadłam dzisiaj tylko jednego batonika.
- Nie musisz wcale zjadać dużo słodyczy. Cukrzyca po prostu jest i jej nie zmienisz. Zresztą słyszałem, że twoja mama też ma, więc to raczej dziedziczne. - Odpowiedział lekarz.
Cholerka, przecież nie wiedziałam nic o matki cukrzycy. To dlatego tak dużo pije wody. Eh, czego ja jeszcze o niej nie wiem?
- Zostawię cię teraz, jutro rano wypiszemy cię. I dopowiem ci jeszcze co do twojej choroby. - Pożegnałam go i wyszedł.