niedziela, 4 maja 2014


Rozdział V 
,,Michał."

Wypisali mnie ze szpitala, to na prawdę nic poważnego. Co dzień muszę robić jakieś badania, czy coś w tym stylu. Uspokoiłam się trochę. Tyle, że samo to, że coś mi dolega, jest straszne.  Ojciec wyjechał, a ja cały czas martwiłam się tym, że mieliśmy się  pocałować, znaczy się ja z nim. Nawet nie wiem co mam myśleć, czy chciałam tego czy nie. Ja go cholernie kocham! Nie wiem co mam robić, jestem głupia. Przecież Nadia i on nie dawno byli razem. To jest okropne, nie wiem co mam ze sobą zrobić, zakochałam się w nim, tym głupim i nieogarniętym chłopaku. Nie, to nie może być możliwe. Zadzwoniłam do Nadii, aby do mnie przyszła. Zjawiła się szybciej niż myślałam.
- Hej myszko. - Uśmiechnęła się do mnie. - Jak tam? Jak się czujesz? Lepiej ci? Tak się za tobą stęskniłam, chociaż nie widziałam cię zaledwie dzień. - Przytuliłam ją jak najmocniej. Kocham ją strasznie, nie potrafię jej okłamywać.. Ale muszę.
- Hej. Dobrze, o wiele lepiej się czuję.
- To wspaniale, opowiadaj, jak było. - Widać, że cieszyła się z spotkaniem ze mną.
Opowiadałam jej o wszystkim o czym nie wiedziała. Lecz nie potrafiłam jej powiedzieć jednego, to ją na pewno wystarczająco by zraniło. Patryk.. on mi całe życie marnuje, nie wiem o czym mam myśleć. Nadia przesiedziała ze mną cały dzień w łóżku, z chipsami i telewizorem, jest na prawdę kochana. Zeszłam na dół, musiałam porozmawiać z matką. Przecież przez całe życie mnie okłamywała.
- Hej mamo. - Kiedy spojrzałam jej w oczy, zmiękłam.- Dlaczego mnie okłamywałaś, przecież ty masz cukrzycę, a nic nawet nigdy mi o tym nie było wiedzieć.
- Pytam się.. Jak miałam ci kiedykolwiek powiedzieć? Skoro nasze rozmowy kończą się po minucie? No wytłumacz, przepraszam, nie chcę już rozmawiać. - Odwróciła głowę, myślałam, że płacze. Nie wiem dlaczego mogłam być dla niej taka wredna. Postanowiłam iść do pokoju. Nagle stanęłam. Pomyślałam, "muszę to zmienić". Zawróciłam, podbiegłam i ją przytuliłam.
- Kocham cię mamo, przepraszam.
- Ja też cię przepraszam. - Odpowiedziała, płakałyśmy oby dwie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale kiedyś i tak musiałabym nawiązać z nią kontakt. Usiadłyśmy na kanapę. Włączyłam telewizor, puściłam moją ulubioną muzykę, oparłam głowę o ramię matki, zamknęłam oczy.
- Jak ja za tym tęskniłam. - Powiedziała mama. Zasnęłam.
Obudziłam się dziwnym trafem rano, otulona kocem, włączoną muzyką. Wstałam, zaczęłam się śmiać, z byle powodu. Poszłam na górę, ubrałam się. Jak normalny dzień, zjadłam śniadanie. Dowiedziałam się, że dzień liczy mnie do wyjazdu na wieś. Zaczęłam tak się cieszyć, że zapomniałam o swoich grzankach, które niestety się już spaliły. Dochodziła godzina 11. A ja leżałam w łóżku, lecz na prawdę tego dnia byłam przeszczęśliwa, do czasu.. Ktoś zapukał, otworzył drzwi, przestraszyłam się, jednak wyszedł zza korytarza, nędzarz, głupiec. On, zmienił moje życie na gorsze, mina mi się od razu zgorszyła. Wstałam, przywitałam się. Nic nie mówiłam. Jakby odebrało mi mowę.
- Co słychać? - Powiedział.. Patryk.
- Spoko. Jakoś leci.
- Coś nie masz humoru? Przeze mnie?
Znowu cisza.
- Powiesz?
- Nie, nie przez ciebie, mówię, że jest okej. - Odpowiedziałam.
Zbliżył się. Od razu się odsunęłam.
- Słuchaj.. - Przeszkodziłam mu.
- Nie, nie chcę nic słuchać.  Wtedy z tym pocałunkiem.. dobrze, że do tego nie doszło. Ja cię kocham, ale nie chcę nic. Rozumiesz? Chcę się z tobą przyjaźnić. Dlatego, przestań zachowywać się jak cholernie zakochany.. - Te słowa ledwo co mi przez gardło przeszły.
- Bo jestem w tobie cholernie zakochany.. - Wyszeptał. - Dobra, będę spadać, nic tu po mnie, widzimy się za miesiąc, ponieważ wiem, że wyjeżdżasz, pamiętaj, że zawsze jestem przy telefonie, i że możesz zadzwonić. - Przytulił mnie i wyszedł, ja nie chciałam źle, jednak tak wyszło.
Wydaje mi się, że dobrze zrobiłam, dało mi to nadzieję na lepsze. Zaraz potem zaczęłam pakować swoje niezbędne rzeczy. Nadia przyszła się ze mną pożegnać, zamieniłyśmy parę słów, ponieważ również jutro wyjeżdżała do swojej ciotki, z którą akurat mam bardzo złe wspomnienia. Jak to przyjechały oby dwie w Lany Poniedziałek, jakoś 3 lata temu,  do mnie do domu, zaniosły mnie "śpiącą" do wanny. A ja ani drgnęłam, i zaczęły mnie oblewać prysznicem,  a ja biedna myślałam, że byłam nago, zaczęłam z zamkniętymi oczami szukać ręczniku, i krzyczeć "pomocy, topią mnie!" Oby dwie mądrale miały przesrane z moim tatusiem, który zaraz potem zaczął je oblewać wiadrami z wodą. Należało im się. Na prawdę tworzymy z ojcem zgraną parę w Lane Poniedziałki, zawsze potrafimy każdego zdziwić naszymi pomysłami.  Oj tęsknię za starymi czasami, chociaż wiem, że nigdy nie powrócą. Chyba, że na kamerze. Nadia poszła, a ja już zaczęłam za nią tęsknić. Do wieczoru wypisałyśmy może z 200 sms'ów. Oj, boje się co będzie przez miesiąc. Cieszyłam się tak strasznie z wyjazdu, że zasnęłam już po 21. Obudziłam się wcześnie i wyruszyłam w 2 godzinną podróż do babci. Byłam strasznie zaspana, ale i szczęśliwa. Wzięłam walizki w rękę, wyszłam na cudowną trawę, która jakby  się do mnie uśmiechała, byłam już w swoim ulubionym miejscu, wiosce, gdzie mieszkała babcia. Otworzyłam bramkę, i weszłam na podwórze. Ktoś w kaloszach, starych spodniach i bluzie, spojrzał na mnie. Uśmiechnął się, patrzał cały czas,  było to już przerażające. Przywitałam się z babcią, a pożegnałam z mamą. Zajęłam swój pokoik, ciepły i przytulny. Zaraz potem poszłam do babci.
- Babciu?
- Tak kochanie.
- Kim jest ten chłopak co u ciebie na podwórzu dzisiaj był? - Zapytałam.
- A wnusiu, to pomocnik i mój i dziadka. Pomaga nam w gospodarstwie. Całkiem przystojny z niego chłopak. Prawda? Zapoznaliście się już? - Powiedziała babcia.
- Nie zapoznaliśmy się jeszcze. A co do jego wyglądu, to nie przyglądałam się nawet. - Tak na prawdę nie chciałam nic babci mówić, ale całkiem ładny to on był.. Postanowiłam się przejść. Poszłam do sklepu, który był z kilometr od babci domu. Spacer dobrze mi zrobił. Weszłam do sklepu.
- Witaj Julciu! Jak miło cię widzieć.- Przywitała mnie pani Jadwiga. Dobra koleżanka babci.
- Dzień dobry! Mi również miło zobaczyć powtórnie pani cudowny uśmiech. - Strasznie się cieszyłam, że znów jestem w tym sklepie.
- Na ile wpadłaś? - Zapytała.
- A na miesiąc raczej, może nawet i dłużej zostanę, zobaczy się. - Odpowiedziałam. Porozmawiałam chwilę z panią Jadwigą, postanowiłam wrócić do domu, otworzyłam drzwi. Usłyszałam dzwonek, ktoś do mnie dzwonił. Zapatrzyłam się w telefon, zrobiłam krok, i uderzyłam w kogoś.
- Oj przepraszam, przepraszam, nie zauważyłam. - Spojrzałam na pokrzywdzoną osobę, i zauważyłam, że to był on! Ten chłopak z podwórka, od razu się odsunęłam.
- Nic się nie stało. - Odparł i wszedł do sklepu.
Przestraszona widokiem przystojnego chłopaka, ruszyłam szybkim tempem w stronę domu. Nagle podjechał do mnie człowiek, którego przed chwilą widziałam, zatrzymał się swoim motorem.
- Do domu jeszcze trochę masz, może cię podwieźć? - Zapytał uśmiechając się, czułam się dziwnie, nie chciałam zbytnio wsiadać na to coś.
- Przejdę się. - Odpowiedziałam.
- Wsiadaj, nic ci się nie stanie, słowo honoru.
No i udało mu się mnie namówić. Wsiadłam na ten motor, co prawda pierwszy raz jeździłam tym czymś. Złapałam się go mocno, bałam się. Dojechaliśmy do celu.
- Dzięki. - Odparłam.
- Nie ma za co. Sama przyjemność mieć kogoś, tak fajnego na motorze. - Myślałam, że zapadnę się ze wstydu..  - Spotkamy się jutro, co?
- Może. - Weszłam na podwórko. W głębi serca, cieszyłam się jak głupia, że zaproponował mi te spotkanie, chciałam skakać z radości, ten chłopak na prawdę wydawał się taki miły. Chyba się zakochałam. On jest wspaniały, te jego oczy! Dowiedziałam się, że jutro Majka wpadnie do mnie, sprawiło mi to ogromną radość. Akurat przejeżdża przez tą miejscowość i namówiła mamę, żeby została u mnie na chwilkę. Strasznie się ciesze, nie mogę się już doczekać.  Rano wcześniej niż myślałam, ktoś obudził mnie szklanką wody! Była to oczywiście Majka! Tak strasznie się cieszyłam z jej wizyty. Tak na prawdę polubiłam ją strasznie, myliłam się na serio co do niej. Jest całkiem miła i sympatyczna. Poprosiłam ją, aby poszła za mnie do kurnika i wzięła dla babci 2 jajka, ponieważ ja nie byłam nawet ubrana. Od razu poszła, chociaż po raz pierwszy to robiła. Ubrałam się, a Majka nawet nie wróciła. Spojrzałam przez okno. Zauważyłam go z nią! To było dla mnie szokujące, uchyliłam okno aby podsłuchać o czym rozmawiają. Najwyraźniej pan przystojny lubi flirtować z dziewczynami.
- Miło mi cię poznać. - Oznajmiła Maja.
- Mi ciebie też. - Powiedział nieznajomy chłopak. - Skąd jesteś i skąd się tu wzięłaś? - Uśmiechnął się do niej, chciałam krzyknąć do Majki aby wróciła!
- Przyjechałam tu do mojej przyjaciółki - Ona nazwała mnie przyjaciółką! - Jest tu na wakacjach u babci.
-A tak, widziałem ją parę razy, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, podasz mi swój numer?
Wtedy Majka podała mu swój numer myślałam, że wybuchnę. Nienawidzę tego chłopaka, flirtuje z każdą dziewczyną, na to wygląda.. Byłam okropnie wkurzona. Majka weszła, udałam, że nic się nie stało. Oglądałyśmy film, znów jakiś beznadziejny. Przegadałyśmy na wszystkie tematy, Majka musiała już jechać, a ja zostałam znów sama. Zasnęłam i obudziłam się późnym wieczorem. Zatroskana babcia, stała nade mną jakbym właśnie umierała.
- Babciu? Coś się stało?
- Nie, chyba nie. Myślałam, że nie żyjesz! Przespałaś pół dnia, nic nawet nie zjadłaś. Przyniosłam ci kolację. - Ona była taka przestraszona..
- U mnie to normalne, że tak długo śpię, dziękuję. - Zaczęłam się śmiać jak opętana, pierwszy raz w życiu ktoś aż tak się o mnie troszczy. Włączyłam sobie film i zajadałam kolację. Wnet usłyszałam stukanie do okna, przestraszyłam się okropnie, popatrzałam się w okno, i zauważyłam kogoś! Jakiś wysoki facet stał i pukał mi do okna! Było ciemno i nie mogłam rozpoznać kto to jest. Wzięłam gruby, ciężki, stary świecznik i podeszłam do okna, bałam się, chciałam zacząć krzyczeć, otworzyłam szybko okno, chciałam go już uderzyć.
- Hej! Przestań! To ja! Nie bój się.. - Zaczął krzyczeć..
Kamień spadł mi z serca. Był to zacny bezimienny chłopak.
- Czego tu chcesz? Jest już noc! - Chciałam być dla niego wredna..
- Chciałem żebyś poszła ze mną gdzieś..
- Hmm. A czy może znamy się w ogóle? Chyba nie. Mogłeś przecież Majkę gdzieś zabrać. - Powiedziałam. Nie chcący wymcknęły się mi te słowa, byłam okropnie wkurzona. Zapadłam się ze wstydu..
- Nie znamy się, ale chciałbym cię poznać. A o Majkę się nie martw gdzieś ją kiedyś zabiorę! - Powiedział uśmiechając się.
Ubrałam buty i postanowiłam pójść gdzieś z nim w ciemną noc..
Przeszliśmy kawał drogi, a on nawet nie zapytał mnie o imię, zatrzymałam się.
- No chodź czemu nie idziesz? - Zapytał.
- Zimno mi się robi.. A ja nawet nie wiem gdzie idziemy!
- Nie bój się, zobaczysz.. Trzymaj. - Ściągnął swoją kurtkę i mi ją dał. - Ubierz ją. Będzie ci cieplej.. Idziesz ze mną?
- Dobra.. Mam nadzieję, że zaraz dojdziemy? - Strasznie się cieszyłam, że dał mi tą kurtkę.
- Tak, Tak. Nie martw się. - Odpowiedział.
Jego celem, była skarpa, piękny widok.. Śliczny! Nigdy w życiu tego nie widziałam. Tu było na prawdę niesamowicie, podziwiałam wioskę, i lasy wokół niej, a księżyc rozświetlał skarpę. Przecudownie!
- No i jak ci się podoba? - Zapytał bezimienny.
- Całkiem niezłe.
- Może nawet źle zacząłem, mam na imię Michał. Z tego wszystkiego nawet ci się nie przedstawiłem. - W końcu wiedziałam jak ma na imię!
- A ja Julka. - Po raz pierwszy uśmiechnęłam się do niego. Usiedliśmy na skarpie.
- Wiesz? Ja już cię widziałem wcześniej.  Nie wiem czy pamiętasz, ale spotkaliśmy się przypadkiem w kinie. Pamiętasz? I znałem już wcześniej twoje imię. - Zaczął się śmiać.
- A no tak, pamiętam, przepraszam jeszcze raz, że stanęłam ci w wejściu. - Teraz i ja się śmiałam. - A skąd niby znałeś moje imię?
- Twoja koleżanka, ta która właśnie była z tobą na tym filmie. To ja ją właśnie spotkałem później, wróciła się do kina, bo zostawiła telefon w sali. I zamieniliśmy parę słów, a w tym dowiedziałem się też, że wpadniesz do mojej miejscowości, a także, że wybierasz się do takiej samej szkoły co ja. - Uśmiechnął się.
- Ja nic nawet nie wiedziałam, to dobrze, sporo będziesz miał do szkoły. - W głębi duszy serce drżało mi za każdym słowem wypowiedzianym do niego.
- No właśnie nie, będę wynajmował tam małe mieszkanie, całkiem blisko tej szkoły. - Zauważył, że stawałam się senna. - Połóż się, popatrz w te gwiazdy. Widzisz wóz? - Zapytał.
- Nie znam się na tych gwiazdach. - Odpowiedziałam.
- Zobacz, tam jest wóz. - Wskazał na pare naście gwiazd. Wytłumaczył mi wszystko.  Na prawdę myślałam, że zasnę. Ale miło było mi go słuchać, ten lekki głos. - Może chodź do domu, co?
- Mogę iść. - Udałam, że się tym nie przejęłam.
- Wskakuj. I tak ledwo co idziesz, zaraz zaśniesz. - Uśmiechnął się do mnie, bałam się, że się zaczerwieniłam. Niósł mnie na baranach cały czas, nawet nie mówił, że mu ciężko, to było urocze.
- Nie jest ci ciężko? - Zapytałam.
- Nie, nie. - Odpowiedział.
 W połowie drogi nic już nie czułam bo zasnęłam.. Ten sen był inny niż kiedykolwiek..

Ciekawi ludzie